motto:

"Tutaj wszystko pochodzi z wnętrza. Musi się zacząć głęboko w środku, a potem rozrastać się i rozrastać. Wtedy naprawdę zachodzą zmiany."

David Lynch "W Pogoni Za Wielką Rybą"

wtorek, 12 kwietnia 2016

Wśnić się w zbrodniarza

Z Niką dzieje się coś dziwnego. Być może to jedna z jej „depresji”, bez których ponoć nie może obyć się żadne śledztwo. Nie daj Boże coś poważniejszego! Choć, przyznam szczerze, coraz częściej skłaniam się ku drugiej wersji.
A może Nika coś bierze? Jej źrenice są tak rozszerzone, że jest w stanie przebywać wyłącznie w bardzo ciemnych pomieszczeniach. Słuch tak wyostrzony, że można z nią rozmawiać tylko szeptem. Wciąż opowiada o seryjnych mordercach odgrywających się za doznane niegdyś krzywdy. Bezradnych mścicielach, których zemsta nigdy się nie ziści, ponieważ, nie mogąc zgładzić swojego oprawcy, zabijają niejako w zastępstwie. Albo wzrusza losem śmiałków, którzy, jak to określa, „odważyli się zstąpić do swego wewnętrznego piekła i spojrzeć w oczy zbrodniarzowi, wewnętrznemu szatanowi, który mieszka w każdym z nas i może uwolnić nas od grzechu, pod warunkiem, że zdecydujemy się z nim spotkać.”.
Nie wiem co robić. Nie mam już własnej koncepcji na śledztwo, a pomysły Niki, jak można było się spodziewać, okazały się kompletnym niewypałem.
Próbuję namówić ją na wizytę u psychologa, ale ona patrzy wtedy na mnie, jak na osobę niespełna rozumu. Jest coraz gorzej. Dziś zadzwoniła, że ma jakąś niezmiernie ważną wiadomość. Chodziło oczywiście o jeden z jej makabrycznych snów. Wyglądała strasznie. Blada, skulona, rozbiegane spojrzenie.
- Nawet nie wiem jak ci to przekazać. Miałam sen. Sen, który zanurzył mnie w świadomość zbrodniarza. Wcieliłam się w jego umysł.
- Wcieliłaś się w umysł? Wcielić się, jak sama nazwa wskazuje, można w ciało.
- Tak! Byłam w nim. Czułam jego uczuciami. Myślałam jego myślami. Byłam w nim w chwili, gdy zbrodnia się wypełniała. Gdy zbliżał się do swojej ofiary. Osaczał ją. Kiedy przelewał w nią swoje poczucie winy i wstyd. Jakby to dziecko, bo to było dziecko - Nika spojrzała na mnie z trwogą - było jedynie naczyniem, za pomocą którego gasił pragnienie i do którego później się wypróżniał, gdy było mu zbyt ciężko. Było tak, jakby to, co robił, nie było tym, co robił, tylko czymś zupełnie innym. W jego świadomości, nie była to zbrodnia, tylko coś jak najbardziej oczywistego i naturalnego. Pouczał dziecko jak ma się ustawić, żeby było mu wygodniej i zastanawiał się dlaczego jest takie niegrzeczne i utrudnia mu „robotę”. Mówił o tym tak, jakby mówił: ''Nie marudź tylko posprzątaj wreszcie te zabawki!'' albo ''Nie wierć się! Muszę cię przecież porządnie umyć!" Jakby to nie miało nic wspólnego z seksem, choć jednocześnie ten wynaturzony seks był w tym momencie wszystkim. Nic poza nim nie istniało. Żadne względy. Nic prócz tego popędu, który musiał być natychmiast zaspokojony. Niezależnie od konsekwencji. To był jedyny imperatyw we wszechświecie i nie było innej możliwości niż pójść za nim. Jednocześnie, choć, nie traktował tego, co robi, jak zbrodnię, jakąś częścią siebie wiedział, że to nie może się wydać, że nikt o tym nie może wiedzieć.
Tego wszystkiego doświadczyłam goszcząc w świadomości sprawcy. I mam takie poczucie winy, jakiego on nigdy zapewne nie zazna, bo gdyby sobie na to pozwolił, nie byłby w stanie dalej istnieć. Wiem, że człowiek nie wybiera sobie snów. To raczej one go wybierają i że ten sen jest tylko kolejnym tropem w naszym śledztwie, ale i tak nie mogę się uwolnić od poczucia winy, które do mnie nie należy.
Słowa Niki wstrząsnęły mną i jednocześnie utwierdziły w przekonaniu, że dzieje się z nią coś bardzo złego. Może jest chora psychicznie, niepoczytalna... Może nawet sama porwała dziecko, a potem, żeby zatrzeć ślady, przyłączyła do poszukiwań i teraz wreszcie ruszyły ją wyrzuty sumienia. A może rzeczywiście jest tak, jak mówiła. Może jej sen to jeszcze jeden trop w naszym śledztwie. To mogłoby oznaczać tylko jedno. Dziecko zostało porwane przez jakiegoś pieprzonego pedofila. Wyobraźnia podsuwa mi tak drastyczne obrazy, że nawet nie chcę ich opisywać.
A może Nika ma schizofrenię? Robi coś, a potem tego nie pamięta. Jest ściganym i ścigającym. Zbrodniarzem i detektywem. Popełnia zbrodnię, a potem sama siebie tropi.
Albo ukrytym pedofilem. Niby nie zrobiła nic złego, jeszcze nikogo nie skrzywdziła, ale, nie zdając sobie z tego sprawy, robi wszystko, żeby nie odnaleźć sprawcy, podświadomie się z nim solidaryzując. Bo jak inaczej wytłumaczyć absurdalność jej dotychczasowych działań.
A może to ze mną jest coś nie tak?
To straszne, ale dziś każdy wydaje mi się podejrzany. Każdy mieszkaniec naszego miasteczka jest potencjalnym zboczeńcem sprawiającym tylko wrażenie porządnego obywatela. Czuję jak moja podejrzliwość wymyka się spod kontroli. Mam wrażenie, że całkiem się ode mnie uniezależniła. Jest jak niesforny pies, który nie wiadomo w jaki sposób wysunął głowę z obroży i potem hasa po polach obszczekując kogo popadnie.
I teraz ten pies stoi przede mną i szczeka na mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz