motto:

"Tutaj wszystko pochodzi z wnętrza. Musi się zacząć głęboko w środku, a potem rozrastać się i rozrastać. Wtedy naprawdę zachodzą zmiany."

David Lynch "W Pogoni Za Wielką Rybą"

wtorek, 9 lutego 2016

WIELKA RZECZ!!!

Plan był taki – zakładam blog, a jeśli zdarzy się coś naprawdę ważnego, coś SPEKTAKULARNEGO, coś co uczyni moją fantastycznie rozwijającą się karierę jeszcze bardziej fantastyczną i rozwijającą się jeszcze lepiej -  robię pierwszy wpis. A potem...
Potem opisuję wszystko krok po kroku, trop po tropie... jak najdokładniej. Na tyle oczywiście, na ile to możliwe w mojej dość specyficznej sytuacji. Żeby tym razem nic się nie spieprzyło, żeby doprowadzić tę SPEKTAKULARNĄ RZECZ do szczęśliwego i nie mniej SPEKTAKULARNEGO finału.
I właśnie... STAŁO SIĘ!!!
Robię więc obiecany pierwszy wpis, bo wiem, że TO jest TO!, że TAKA SZANSA już się nie powtórzy!!!

P.S. No dobrze, moja kariera nie przebiegała - zwłaszcza ostatnio - tak wystrzałowo, jak można by wywnioskować z tego, co zostało powyżej napisane.
Ale teraz to się zmieni!!! Koniec obaw, że resztę życia spędzę na podglądaniu niewiernych małżonków lub kojeniu obsesyjnych lęków nadopiekuńczych mateczek, które nie potrafią odpuścić kontroli nad dorastającą latoroślą. Albo co gorsza poszukiwaniu zaginionych... psów. Tak, tak, tego typu „prestiżowe fuchy” też się trafiały w mojej znakomitej karierze. Cóż, trudno odmówić stałej klientce popadającej w depresję po stracie pupila. Fakt, można na takich zleceniach zarobić i to całkiem nieźle, czasem nawet lepiej niż nieźle - zwłaszcza na psie, babeczka zapłaciła lepiej niż za męża - wszystko zależy od poziomu paranoi i zasobności portfela zleceniodawcy. Jednak perspektywa dużej kasy to zbyt mało, by doświadczyć tego szczególnego uczucia, które pojawia się wyłącznie w chwilach prawdziwego zagrożenia. Nie żeby zaraz pchać się w sam środek ognia. Wystarczy zbliżyć się na tyle, by poczuć ciepło podpełzającej pod stopy czerwieni, a wraz z nim charakterystyczny przypływ energii. Uwielbiam ten stan. Jedna taka chwila warta jest więcej niż lata sytej, lecz bezbarwnej egzystencji strawionej na śledzeniu psów (swoją droga, to zabawne – tropić psa, czyli zwierzę tropiące), zbuntowanych nastolatków lub potencjalnie nielojalnych małżonków.
Wygląda jednak na to, że dni i tygodnie spędzone na wysłuchiwaniu paranoicznych podejrzeń oraz niczym nie uzasadnionych kwękań i smęceń nie poszły na marne. Jedna z moich klientek, perfekcyjna businesswoman, która w wyniku żmudnego i niezwykle kosztownego śledztwa otrzymała niepodważalne dowody na wierność swojego nieudacznego małżonka (Certyfikat Wierności, jak ja to nazywam), chyba przez wdzięczność, przyniosła mi ZLECENIE!!!
TO ZLECENIE!!!
Będzie i wielka kasa, i wielka sława, i wielka przygoda!!!
Już teraz czuję wypełniającą żyły, gorącą, pulsującą czerwień!

Szczegóły jutro. Dziś będę świętować!!! W tej chwili i tak nie mogę się skupić. Trzeba trochę schłodzić emocje, a świętowanie to jeden z najprzyjemniejszych i najbardziej skutecznych sposobów. Cudowne i pożyteczne, jak powiadał pewien psychoanalityk, choć raczej nie miał na myśli imprezowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz