Opowieść Niki przez całą noc nie dawała mi spokoju. Wciąż nowe wątki przychodziły mi do głowy. Kolejne interpretacje i podejrzenia. Z kolei te podejrzenia budziły nowe, gwałtowne uczucia. Domysły namnażały się jak bakterie na dobrze dobranej pożywce. Efekt był taki, że ogarnęła mnie apatia, zniechęcenie i poczucie bezsensu. Moja forma po dzisiejszej nocy była zapewne nie lepsza, niż forma Niki po wczorajszej. A przecież to był jej sen. Nie mój.
Tym bardziej więc zdumiała mnie świeżość i energia Niki podczas naszej rutynowej porannej narady. Jej trwająca od wielu dni depresja zniknęła bez śladu.
- Widzisz - wyjaśniła mi - ja przyjmuję i oddaję. Wchodzę i wychodzę. Ty mnożysz hipotezy i zaplątujesz się w nie jak w utkane własnoręcznie sieci. Być może, jak mówisz, jestem zdrowo stuknięta, jednak to ty jesteś teraz w depresji. Nie ja. I nie wmawiaj mi, że to efekt stosowania mojej metody. Ja nigdy nie próbuję się niczego domyślać. Zamiast przez całą noc główkować, trzeba ci było śnić. To z pewnością więcej wniosłoby do śledztwa. Fakt. Sen był okropny. Długo nie mogłam przestać o nim myśleć. Dopóki nie przypomniała mi się książka, którą czytałam kilka lat temu. Opowiadała ona historię molestowanej w dzieciństwie kobiety i osobliwego romansu, który bohaterka nawiązała jako całkiem dorosła osoba z dużo od siebie młodszą dziewczyną.
Był to nietypowy romans. Romans bez jednego dotknięcia. Bez jednego pocałunku. Pewnego dnia owa kobieta podeszła do młodziutkiej dziewczyny, właściwie prawie dziecka, i opowiedziała jej historię swojego dzieciństwa. A ta wrażliwa, młoda istota poczuła, że ból tej kobiety stał się jej bólem. Jakby ta trauma również ją dotknęła. Czasem nawet myślała, że rzeczywiście jej również coś takiego w dzieciństwie się przytrafiło.
Na jakiś czas kobiety stały się nierozłączne. Dziewczyna z każdym dniem czuła się coraz bardziej związana z kobietą, której stała się powierniczką. Co więcej, sama zaczęła powierzać jej swe sekrety. Nikt dotąd nie był jej tak bliski. Dlatego niezmiernie dziwił ją fakt, że jej stan psychiczny z dnia na dzień się pogarszał.
Wiele czasu minęło, nim zrozumiała, że związek ze starszą koleżanką to rodzaj platonicznego romansu, że przyjaciółka opowiedziała o swoim życiu, by wejść z nią intymny kontakt. Bo był to jedyny sposób nawiązywania bliskości jaki znała. Intymność poprzez cierpienie. I nie przypadkiem jej zwierzenia dotyczyły tej właśnie sfery, gdyż, w istocie, uczucia jakie żywiła do swojej młodej towarzyszki miały erotyczny charakter, choć prawdopodobnie nie zdawała sobie z tego sprawy. A może raczej jedyna bliskość jaką znała była bliskością o seksualnym charakterze i po prostu nie umiała bliskości odczuwać inaczej - Nika zamyśliła się. - Być może naszemu dziecku wydarzyło się coś podobnego?
- To znaczy co?
- No nie wiem dokładnie. Zarażanie cierpieniem. Nasiąkanie cudzą krzywdą, poczuciem winy, które do nas nie należy, które ktoś nam wepchnął, a potem karanie się takimi właśnie snami, za coś czego nigdy nie zrobiliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz