motto:

"Tutaj wszystko pochodzi z wnętrza. Musi się zacząć głęboko w środku, a potem rozrastać się i rozrastać. Wtedy naprawdę zachodzą zmiany."

David Lynch "W Pogoni Za Wielką Rybą"

poniedziałek, 29 lutego 2016

To nasze grzechy, nie masz do nich prawa


Podczas porządkowania notatek wpadł mi w ręce wiersz napisany odręcznie na wyrwanej z zeszytu kartce. Nie mam pojęcia, skąd się wziął wśród moich papierów. Trochę to absurdalne, ale mam wrażenie, że ktoś go podrzucił. Może Andżela, która (jako jedyna!) zdaje się sprzyjać moim wysiłkom.
Wiersz, nie wiedzieć czemu, zrobił na mnie przygnębiające wrażenie. Zacytuję go tutaj:

Maria Magdalena

- To nasze grzechy
Nie masz do nich prawa!
Całkiem jak moja matka
lubiła za mnie umierać
i było tak jakby ktoś moją winę
pomnożył przez jej ból.
Zresztą...
skąd możesz wiedzieć
co znaczy cierpieć za własne.
Zazdroszczę ci
z dwojga złego wolałabym
wziąć na siebie cudze.
Tak jest wznioślej.
Mówisz że nic nie rozumiem.
Być może ale błagam
odwróć los
bo znienawidzę siebie.
Ciebie znienawidzę - dodała w myślach
i zapomniała o tym natychmiast
lecz on i tak usłyszał
co przemilczała.

Tej nocy w ogrodzie Getsemani
modlił się tak długo
aż usłyszał jęki
zobaczył pokutników w pyle drogi
uginających się pod własnymi razami
wiernych kaleczących się o chłód kościelnych posadzek
samobójców i zawistnych schizofreników
pragnących cierpieć za cały wszechświat
a może nawet mnie kiedy będąc dzieckiem
ujrzałam nagle wszystkie swe kłamstwa kłamstewka
krwawiące na jego plecach
Zobaczył też Marię Magdalenę
całą w poczuciu winy
jak w zbyt luźnych szatach
do których nigdy nie umiała dorosnąć
modlącą się
o Boga
który pozwoliłby grzeszyć
na własny rachunek.
I rzekł:
- Ojcze odsuń ode mnie
ten kielich goryczy.


Pod wierszem (a jakże! to chyba w X jakaś tradycja) nie było podpisu. Pismo było niezgrabne i nieczytelne (bardzo podobne do pisma autora/autorki listu), więc sporo czasu minęło zanim udało mi się „rozszyfrować” tekst. Można powiedzieć, że docierał do mnie we fragmentach. Mozolnie. Słowo za słowem. A z każdym wersem wzbierało we mnie przygnębienie, jakby gdzieś w oddali zamajaczyło niewyraźne wspomnienie uczucia, którego przyczyn, ani towarzyszących mu okoliczności nie sposób sobie przypomnieć.
Faktem jest, że ostatnio czuję się nie najlepiej. Być może dlatego jakiś, nie najlepszy zresztą tekst był w stanie wzbudzić we mnie tyle niepokoju i podejrzliwości.
Podejrzliwość to chyba jedyny jak na razie efekt mojej pracy nad psychologicznym portretem sprawcy. Udało mi się osiągnąć tyle, że każda spotkana dorosła osoba wydaje mi się potencjalnym sprawcą, a każde dziecko potencjalną ofiarą. Wszyscy pełnoletni mieszkańcy X kwalifikują się do zamknięcia, a każdy dzieciak do głębokiej terapii. Liczba wypełnionych notatkami zeszytów rośnie, a w mojej głowie panuje coraz większy zamęt.
Jakby tego było mało, jeden z sąsiadów zdradził, że posłano już po Nikę. Że to już nie żadne plotki, tylko fakt. Wyznał mi to ''w największej tajemnicy''. On oczywiście był przeciwny tej decyzji, lecz inni... Gdy opowiadał o tym, co sądzą inni, jego twarz wyrażała z trudem skrywaną satysfakcję.
Nie mam już wątpliwości, że całkiem stracono we mnie wiarę. Uważają, że jestem do dupy. Czemu jednak tak się tym przejmuję?! Moje sukcesy znane są w całym kraju. Czy nie lepiej olać opinię kilku ograniczonych umysłowo prowincjuszy z zapadłej dziury? Nawet jeżeli jest nią moje rodzinne miasteczko.
Niech i tak będzie. Jeśli wolą szurniętą znachorkę - ich problem. Szkoda tylko dzieciaka, bo gdy odsuną mnie od śledztwa i powierzą sprawę tej wariatce, szanse, by go odnaleźć spadną do zera. Rozumiem, że mogli stracić cierpliwość. Skoro jednak mnie nie chcą, to czemu nie zatrudnią w zastępstwie jakiegoś profesjonalisty?!
Wybrali Nikę, żeby mi dokopać. Upokorzyć. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że rezygnuje się z moich usług na rzecz wyrafinowanej oszustki, która żeruje na ludzkiej naiwności. Zaburzonej emocjonalnie histeryczki wyobrażającej sobie, że każdy jej sen to musi być od razu proroctwo. Szurniętej megalomanki, która uważa się za guru prywatnych detektywów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz