motto:

"Tutaj wszystko pochodzi z wnętrza. Musi się zacząć głęboko w środku, a potem rozrastać się i rozrastać. Wtedy naprawdę zachodzą zmiany."

David Lynch "W Pogoni Za Wielką Rybą"

piątek, 26 lutego 2016

PRAWDA

Tylko o nią mi chodzi.
Krystaliczny obiektywizm.
Kiedy przyszedł ten dziwny list z X, nagle stało się dla mnie jasne, że nie ma teraz nic ważniejszego, niż wrócić do rodzinnego miasteczka i poznać PRAWDĘ!
Ale najpierw trzeba było znaleźć racjonalne uzasadnienie tej absurdalnej decyzji. Bo kto to widział, zaszywać się w jakiejś prowincjonalnej dziurze, akurat wtedy, kiedy trafia się taka szansa.
Wszystkie te wyjaśnienia, że urlop, że tylko na kilka dni... to były racjonalizacje.
I niech nikt mi nie wmawia, że ta decyzja to skutek lęku przed sukcesem, lęku przed wyzwaniem, lęku przed zmianą, efekt wewnętrznej chwiejności. Uwielbiam wyzwania!!!
A może właśnie teraz chwili racjonalizuję. Może chcę sobie jakoś wytłumaczyć stratę, wmówić, że jednak się opłacało. Zwłaszcza, że nic nie idzie jak trzeba. Nic! Nic! Nie jestem w stanie ruszyć z miejsca.
Trudność, nawiasem mówiąc, wiąże się nie tyle z samą sprawą, która wydaje się prawie banalna (kilka podobnych udało mi się rozwiązać), co z moim do niej stosunkiem. Nieraz łapię się na tym, że tak naprawdę nie chodzi mi o to, by schwytać zbrodniarza. Jeżeli już, to tylko o to, żeby odkryć zbrodnię. Boję się bowiem, że jej sprawcą okaże się ktoś, kogo znam, lubię, szanuję lub co gorsza, ktoś kogo kocham. Każdego dnia modlę się o to (zakładając oczywiście, że umiem się modlić), by jakimś się cudem okazało, że zrobił to OBCY, zwyrodnialec z drugiego końca świata.
A jednocześnie wiem, że to prawie niemożliwie, ponieważ zbrodnia wydarzyła się w X, w tym małym miasteczku, w którym nie lubi się obcych, tak więc i obcy niezmiernie rzadko tu bywają.
Tak. Mam zbyt osobiste podejście do tej sprawy. Staram się więc wyabstrahować wszystkie swoje uczucia, wszystkie sympatie i antypatie. Czy też raczej siebie od nich oddzielić, by pozostały jedynie fakty, informacje pozbawione emocjonalnego zabarwienia. I wciąż nie mogę wyjść poza etap oczyszczania się z wewnętrznych przeszkód. A bez tego, bez przejrzystości spojrzenia, bez uwolnienia się od rozmaitych pobocznych, intymnych celów, które wciąż odwracają moją uwagę, nie jestem nawet w stanie rozpocząć śledztwa.
Przyjmuję więc z pokorą pełne wyrzutu spojrzenia licząc po cichu, że pomogą mi one uwolnić się od sympatii i uprzedzeń zasłaniających drogę do prawdy.
Nic z tego. A w spojrzeniach, które co dzień spotykam, pojawia się coś jeszcze. Rozczarowanie. Bo jak to możliwe, by „taka słynna osoba”, ,,NASZA NADZIEJA” nie mogła sobie poradzić z tak "banalną" sprawą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz