motto:

"Tutaj wszystko pochodzi z wnętrza. Musi się zacząć głęboko w środku, a potem rozrastać się i rozrastać. Wtedy naprawdę zachodzą zmiany."

David Lynch "W Pogoni Za Wielką Rybą"

niedziela, 14 lutego 2016

Proustowskie frykasy

źródło: http://www.secondactive.com/2009/08/mindfulness-exercise-read-marcel-proust.html

Jeden z moich dawnych klientów (średniej klasy poeta, wielkiej klasy businessman) wróciwszy z sentymentalnej podróży do miejscowości, w której dorastał, przez pół dnia opowiadał mi o wglądach, olśnieniach i zadziwieniach, których tam doświadczył, nie zważając na to, że marnuje czas przeznaczony na omawianie sprawy. Cóż, jego pieniądze, jego wybór. Czasem mam wrażenie, że niektórzy mylą śledztwo z psychoanalizą. Przeczytał mi nawet wiersz napisany pod wpływem tej wizyty, dość zręcznie, muszę przyznać, spuentowany: bo w tamtych czasach świat był mniejszy, lecz za to podwórko większe.
Otóż, jeżeli o mnie chodzi, nic z tych rzeczy - żadnych olśnień, wglądów, zero sentymentalnych puent i ckliwych refleksji na temat rozmiarów tutejszych podwórek, zero otwierających pamięć „magdalenek” i innych proustowskich frykasów, choć dobrotliwe mieszkanki X z uporem podtykają mi wypieki, które jadało się tu powszechnie w czasach mojego dzieciństwa, jakby w nadziei, że wreszcie załapię.
Skąd moja nienaturalna w tych okolicznościach obojętność?
Może stąd, że od chwili przyjazdu doświadczam świata trochę mgliście, jakby ten, wspomniany już tutaj podskórny niepokój upośledził mój aparat odbioru. Jakby nadmiar zalewających mnie z zewnątrz emocji: wszystkie te ochy, achy, dobrotliwe, lecz nietaktowne wycieczki w stronę osobistego życia, zmatowiły „szybę”, którą zwykle (na czas śledztwa) stawiam między sobą a światem, aby zapewnić sobie niezbędną do pracy czystość umysłu.
A może mój osobliwy nastrój to raczej reakcja na dziwną powściągliwości kumoszek-karmicielek i dobrotliwych wąsatych komentatorów spod sklepu pana Brandta w sprawie śledztwa. Wyciągnięcie od nich jakichkolwiek informacji to prawdziwa orka na ugorze. Więc w orzę w pocie czoła.

P.S. Swoją drogą chyba nic się strasznego nie stanie, jeśli zdradzę, że sprawa dotyczy zaginięcia/porwania. Nie wiem czemu robię to dopiero teraz. Najwyraźniej udzieliła mi się powszechna w X paranoja, żeby z wszystkiego robić tajemnicę.
- Lepiej nic nie mówić - jak wyjaśniła mi jedna z kokoszek-kumoszek - bo ludzie wezmą nas na języki.
Jacy ludzie?! W X i tak wszyscy wiedzą.
I jak kogoś znaleźć, skoro ukrywa się fakt, że ten KTOŚ zaginął?

Z tego wszystkiego pobyt w X troszkę się przedłuży. No ale jeszcze dwa, trzy dni i spadam, bo Klientka Mego Życia śle do mnie każdego dnia uprzejme zapytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz