motto:

"Tutaj wszystko pochodzi z wnętrza. Musi się zacząć głęboko w środku, a potem rozrastać się i rozrastać. Wtedy naprawdę zachodzą zmiany."

David Lynch "W Pogoni Za Wielką Rybą"

niedziela, 14 lutego 2016

Sabina

Po wyciągnięciu z kąta i dokładnym oczyszczeniu sekretarzyk okazał się idealnym meblem do pracy, w dość szerokim tego słowa znaczeniu. W szufladce, prócz kurzu, martwego pająka i jednorazowej strzykawki, leżała kartka z fragmentem listu (bez podpisu). List jak list. Właściwie nic ciekawego: „co słychać?”, „u mnie wszystko ok” i takie tam kurtuazyjne bla, bla, bla. Znalazło się w nim jednak kilka słów, które nasunęły mi podejrzenie, że moje znalezisko może mieć związek z dokonaną w X zbrodnią.
List napisano na zwykłym białym arkuszu w formacie A4. Jeśli chodzi o wstępną analizę grafologiczną, dominuje wrażenie chaosu i niedbalstwa. Pismo mało czytelne i trochę dziecinne. Lewy margines wąski, co może oznaczać niepewność, obawę, złą kondycję psychiczną albo tarapaty finansowe autora lub autorki - użyto form gramatycznych, które uniemożliwiają ustalenie płci. Opadające linie wiersza charakterystyczne dla osób o obniżonym nastroju lub w depresji. Litery nachylone to w lewą, to wprawą stronę (czasem skierowane prosto do góry) zdradzają chwiejną osobowość, nieprzewidywalność, trudny okres w życiu, brak równowagi wewnętrznej albo problemy z podjęciem decyzji. Do tego wzmacniająca opisane wcześniej cechy zmienna wielkość liter, charakterystyczna też dla ludzi poszukujących, twórczych i uzdolnionych artystycznie. Kropka nad „i” w kształcie skierowanego w lewo łuku (zainteresowanie światem wewnętrznym, obserwacja własnych odczuć i wyobrażeń) i przesunięta w lewo (skłonność do cofania się w przeszłość i analizy własnego postępowanie, opieszałość w działaniu).
Adresatem jest niejaki Andrzej.
Może wystarczy ustalić kto zacz, by rozwiązać zagadkę?

P.S. Córka pani gospodyni (Sabina) przyjechała na weekend. Podobno studiuje w Mieście. Śliczna, choć chyba dość ekscentryczna dziewczyna. Całkowite przeciwieństwo mamusi.
Maria-Gorgona próbowała za wszelką cenę utrzymać swoją latorośl z daleka ode mnie. Stosowała w tym celu wszelkie możliwe typy zamieniających w kamień spojrzeń oraz inne formy werbalnej i niewerbalnej perswazji. Czyżby chciała ochronić Sabinę przed zgubnym wpływem kontaktu z moją świrniętą osobą? Czy może raczej powodował nią wstyd? Szanowna córeczka przez cały weekend chodziła narąbana.
Zupełnie to nie zraziło mego nowego przyjaciela (zwanego również Cerberem), który dopuścił się wobec mnie „zdrady” i przez bite dwa dni nie odstępował na krok Sabiny. Jak wyjaśniła mi Andżela (pełniąca tu najwyraźniej rolę greckiego chóru) to właśnie szanowana córeczka sprowadziła bestię do pensjonatu. Ona też wymyśliła imię Cerber. 
Ot trochę ploteczek z „metropolii” X. Najwyraźniej upodabniam się do bywalców sklepu pana Brandta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz