Nika, ona jest niesamowita, zafundowała mi wycieczkę-niespodziankę. Do najbliższego aeroklubu! Swoją drogą, nawet ten najbliższy znajduje się szmat drogi od X, więc większość czasu spędziliśmy w podróży. Ale to nic. I tak było warto.
Potem Nika stwierdziła, że chce „posmakować moich życiowych przyjemności” i uparła się skoczyć ze mną w tandemie.
Dziwne uczucie. Z jednej strony cudowne, a z drugiej... Wyobraźcie sobie, że dzielicie z kimś przestrzeń, która przez całe wasze dotychczasowe życie należała wyłącznie do was. To było mocne! Bardzo mocne! Ogarnęło mnie nieodparte uczucie, że potrzebuję kolejnego nieba, kolejnego błękitu, aby w spokoju rozpuścić emocje.
Ale potem... kiedy wracaliśmy z aeroklubu milcząc pogodnie ze sobą, nagle ogarnęło mnie uczucie... że nie zostało nic do roztopienia. Że mam w sobie taką ciszę jak nigdy dotąd.
Dopóki nie dotarło do mnie, że wracamy do X.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz