motto:

"Tutaj wszystko pochodzi z wnętrza. Musi się zacząć głęboko w środku, a potem rozrastać się i rozrastać. Wtedy naprawdę zachodzą zmiany."

David Lynch "W Pogoni Za Wielką Rybą"

sobota, 21 maja 2016

Sześć grobów

Spełniło się. Wspólne wędrowanie. Stulenie ze sobą. Nika i ja. Ja i Nika. Więc może się uda?
Tę niezmąconą chwilę zespolenia zakłócił smutek, który pojawił się w moim ciele. Właściwie nie tyle pojawił - było dla mnie oczywiste, że tkwił w nim od dawna. Obudził się, a może raczej to Nika obudziła we mnie ten smutek, czy raczej śmiertelne znużenie ucieczką przed... no właśnie przed czym ja uciekam?
Do tej pory wszystko wydawało się bezpieczne. Te wszystkie teorie, domysły, interpretacje, teoretyczne rozważania... Tak dobrze mi było w kręgu spraw nie zagrażających poznaniem prawdy. Wbrew deklaracjom, wcale nie chciało mi się poza nie wychodzić.
No chyba, że byłaby to prawda, która niczego we mnie nie naruszy, niczego nie zmieni. Ale czy istnieją takie prawdy? Tak czy inaczej wcale nie było mi dobrze ze świadomością, że właśnie się do niej zbliżam.
Nika milczała dopóki nie dotarliśmy do ''określonego celu''. Celem tym okazał się cmentarz. Trochę mnie to zdziwiło:
- Umówiłaś się z Damianem na cmentarzu?
Tym razem Nika odpowiedziała. Najwyraźniej przeszła już przez smutek, ponieważ jej głos brzmiał tak rześko jak zwykle.
- Jak widzisz - uśmiechnęła się do mnie. - Mamy jeszcze chwilę czasu. Spróbujmy więc ustalić, jak będziemy szukać kryjówki Nisi.
- Chyba Damian nas do niej zaprowadzi?
- Wątpię.
- Jak to. Powiedziałaś, że nie nawali, zrobi wszystko, żeby naprawić swój błąd.
- Zgadza się, jestem pewna, że zrobi wszystko. Obawiam się jednak, że to my musimy go zaprowadzić do miejsca, w którym ukrył dziecko.
Cudowna chwila zjednoczenia najwyraźniej minęła. Było jak przedtem: moje zdumienie i brak jakichkolwiek wyjaśnień z jej strony.
Nie reagując na moje pytania wałęsała się po cmentarzu zaglądając grobom w pamiątkowe tablice, dokładnie w ten sam sposób, w jaki zwykła zaglądać ludziom w twarze.
- Spójrz na tego anioła! - roześmiała się wskazując posąg strzegący cmentarnej bramy - wygląda jak Andżela.
Fakt. Anioł miał wielkie, wylewające się z dekoltu piersi, rozłożyste biodra, dobroduszne spojrzenie i usta chętne do smaków i pocałunków. Prawdziwe kuriozum. Ciekawe, kto wpadł na pomysł, żeby postawić na cmentarzu tak osobliwą rzeźbę?
Nika powędrowała dalej. Wreszcie zatrzymała się przed jednym z nagrobków i przywołała mnie spojrzeniem.
- Odnaleźliśmy sprawcę - powiedziała pokazując mi pożółkłe zdjęcie na surowej, kamiennej tablicy. Zdjęcie, które oglądaliśmy całkiem niedawno u Damiana.
- A może tak naprawdę to oni są winni - pociągnęła mnie w stronę kolejnego grobu. Była to rodzinna mogiła dziadków Damiana.
- A może oni ?- zaprowadziła mnie do grobu jego pradziadków
- A może on? - zatrzymała się przed mogiłą prapradziadka i wpadła w jedno z tych swoich dziwnych zamyśleń. Po chwili ocknęła się i rozejrzała dookoła jakby obudzona z głębokiego snu. Wreszcie zaczęła biegać między grobami i coś liczyć. Po chwili przybiegła do mnie i tryumfalnym głosem oznajmiła:
- Sześć!
- Co sześć?
- Sześć grobów! Damian jest siódmy!
- O ile wiem Damian jeszcze żyje. Nie chcesz chyba powiedzieć... Mój Boże nie sądzisz chyba... że po tym wszystkim... że on... Masz rację, to całkiem możliwe. Pospieszmy się. Może jeszcze uda się coś zrobić!
Tym razem Nika wyglądała na zdziwioną.
- Co ci chodzi po głowie? On tego nie zrobi. Teraz już nie. To absolutnie niemożliwe. Miałam na myśli coś innego. Na tym cmentarzu, w tym mieście pochowano przedstawicieli sześciu pokoleń z rodziny Damiana. Damian jest z siódmego pokolenia. A może raczej z siódmego wcielenia? - zastanowiła się. - Nieważne. Rozumiesz z siódmego. Pamiętasz? Tak zapisano w Biblii: Będziecie cierpieć za grzechy wasze aż do siódmego pokolenia. Czy coś w tym stylu. Dokładnie nie pamiętam. Ważne, że Damian jest siódmy. Na nim się to skończy. Jest ostatnim, który będzie cierpiał. A w każdym razie może być ostatnim. To jego karma. Pamiętasz, co mówiła pani psycholog. Mieliśmy zająć się badaniem przeznaczenia. Jego przeznaczeniem, jego zadaniem jest... przerwać to, nie dopuścić, by znów się powtórzyło. I on naprawdę może tego dokonać. Bo on i Dominika są z siódmego pokolenia. Nie przeniosą tego cierpienia dalej.
- Jasne, że nie. Przecież Damian nie ma dzieci. To niby komu miałby przekazać?
- Nie rozumiesz mnie. To nie ma najmniejszego znaczenia, czy on ma dzieci, czy nie. Chodzi o to, że Damian może się uwolnić, zakończyć dziedziczenie traumy, odczarować „klątwę”. Może przejść przez to cierpienie, oczyścić się i iść dalej. Wolny. Wszystko może się zmienić, niezależnie, czy on ma dzieci, czy nie; czy będzie je miał... Nie poniesie tego cierpienia dalej. Nie zapominaj zresztą o Nisi. To prawda, w sensie biologicznym, nie jest jego dzieckiem, nawet w sensie prawnym nie jest, ale on już z nią to zaczął. „Uratował” ją, a tym samym obciążył swoim cierpieniem. Już zdążył jej to zrobić. Ale on jest z siódmego pokolenia. I wiesz co to znaczy dla Nisi? Że wszystko można jeszcze odkręcić, że można odebrać jej ten ciężar, a raczej, że jeszcze nie jest za późno, żeby ona go oddała, uświadamiając sobie, że w istocie oddaje coś co do niej nie należy.
Nika mówiła szybko i bezładnie, obserwując jednocześnie, jakie wrażenie robią na mnie jej słowa. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek wcześniej obchodziło ją, co myślę na temat jej hipotez. Mimo to, trudno mi było skupić się na jej słowach. Nagły lęk o Damiana owładnął mną w takim stopniu, że monolog Niki docierał do mnie z wielkim trudem. Jakby przez gęstą mgłę. Aż dziwne, że to właśnie jej słowa wzbudziły mój lęk. Lęk, który ona teraz uważała go za całkiem bezpodstawny. Wywołały go jak zapomnianego ducha.
Nika zamilkła i przyglądała mi się przez krótką chwilę ciepło i łagodnie.
- Nie musisz się obawiać. On tego nie zrobi – powiedziała.
Zapewnienia Niki nie zdołały mnie przekonać. Ulga przyszła dopiero wtedy, gdy na końcu prowadzącej na cmentarz drogi pojawiła się muskularna postać.
Nika miała rację. Jak zwykle. Damian nie tylko nie popełnił samobójstwa, ale wypełnił zobowiązanie, stawiając się na czas na cmentarzu. Zdziwiło mnie tylko, że dźwiga na plecach kamień. Ten sam, jak wyjaśniła mi Nika, który leżał w piwnicy. Kamień był tak ciężki, że Damian pełzł przygięty jego ciężarem i zdawało się, że nie dotrze na cmentarz wcześniej niż za rok. Jednak zajęło mu to zadziwiająco mało czasu. Zdaje się, że nas nie zauważył, a może raczej był tak pochłonięty swoją misją, że w ogóle nie zwrócił na nas uwagi. Podszedł do grobu swojej macochy i zrzucił nań kamień ze słowami (wypowiadał je w taki sposób, jakby recytował jakieś zaklęcie):
- Oddaję, to co do mnie nie należy i do niczego nie jest mi potrzebne. Nie mogę odwrócić zdarzeń, ale mogę zamienić je w przeszłość. I to właśnie w tej chwili robię. Od dziś TAMTO staje się przeszłością.
Wyglądał jakoś inaczej. Jego plecy wyprostowały się, zmienił się kształt ust, które zdawały się zwolnić swój uścisk, skóra miała bardziej naturalny odcień, a z policzków i brody zniknęły jaskrawoczerwone rumieńce.
- To dlatego, że wstyd opuścił jego twarz - wyjaśniła Nika.
Przyglądała mu się ciepło. Mnie zaś pochłonęło liczenie grobów. Czy rzeczywiście jest ich sześć?
Tymczasem Damian dostrzegł nas wreszcie, a jego zwalista postać zaczęła do nas zbliżać. Nika czekała na niego z uroczystym, odświętnym uśmiechem. Uśmiechem matki, która przygotowała dla swojego dziecka miłą niespodziankę lub ma mu oznajmić ważną i dobrą wiadomość. Było dla mnie oczywiste, co chce mu powiedzieć. Jednak liczba grobów się nie zgadzała. Gwałtowne szarpnięcie za ramię sprawiło, że Nika oderwała wzrok od Damiana i popatrzyła na mnie.
- Co się stało?!
- Pomyliłaś się, Nika? Jest ich pięć. Słyszysz pięć. Damian jest szósty. Nie jest więc, jak mówisz, z siódmego pokolenia. Cyba nie powinnaś robić mu nadziei.
Nika roześmiała się.
- To nieważne. To naprawdę nie ma znaczenia. On może tego dokonać. Skoro pojawiła się taka myśl, zapadła taka decyzja, to on to zrobi! Niezależnie od tego, czy jest z siódmego, czy z szóstego pokolenia, mógłby być nawet z drugiego... Każde pokolenie może okazać się siódmym.

Kiedy opuszczaliśmy cmentarz moją uwagę zwrócił posąg pod murem, ledwie widoczny zza obrastających go bukszpanów. Przedarliśmy się przez krzewy i zatrzymaliśmy przed osobliwym pomnikiem. Kamienny diabeł z ułamanym rogiem. Skulony i porośnięty mchem. Taki sam jak w katalogu Dominiki Sanders. Na postumencie rzeczywiście wyryty był wiersz. Nie były to jednak ''Dwa Spotkania z Diabłem''

W Hołdzie Ofiarom Pomocy

Pomogę ci - powiedziała
więc uległeś pomocy
i utraciłeś siebie
Czy mogłeś jednak postąpić inaczej?
Wszak tak bardzo cię kochała.
Chciała dla ciebie jak najlepiej
Od tamtej chwili
bezustannie uciekasz
przed nią przed sobą
i nieodmiennie
spotykasz na swej drodze


hieny czyhające
komu by tu pomoc
czujne na każdy moment słabości,
by nie przegapić okazji
do wyciągnięcia cię z kłopotów

O jak to miło zastyc
w pełnej heroizmu pozie
i z ran zlizywać
niewymowną wdzięczność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz