motto:

"Tutaj wszystko pochodzi z wnętrza. Musi się zacząć głęboko w środku, a potem rozrastać się i rozrastać. Wtedy naprawdę zachodzą zmiany."

David Lynch "W Pogoni Za Wielką Rybą"

środa, 11 maja 2016

Co może być przeciwieństwem porwania

Nika chyba ucieszyła się na mój widok. W każdym razie bez słowa sprzeciwu wysłuchała moich rewelacji. Upewniło mnie to w przekonaniu, że podziela mój pogląd o winie Sanders.
- Jest motyw. Jest patologiczna osobowość sprawcy. Jest, choć może ograniczony, kontakt z mieszkańcami X. Na pewno kontakt z Damianem, który co prawda sam nie ma żadnego motywu, ale struktura psychiczna predystynuje go do uległości wobec bliskiej, toksycznej i obdarzonej silną osobowością osoby. Sanders mogła namówić go do wszystkiego. Nawet do współudziału w zbrodni. To więcej niż pewne, że wywiozła stąd dzieciaka. Być może przy pomocy Damiana. Możliwe, że jego, to znaczy Damiana, też trzeba będzie stąd wywieźć.
- Ciekawe jak go do tego zmusisz? - wyraziła wątpliwość Nika, co było o tyle dziwne, że do tej pory nic nie stanowiło dla niej problemu, żadna z licznych przeszkód, które stawały w poprzek naszego śledztwa.
- Trzeba go będzie przekonać, że działamy na polecenie Sanders. Założę się, że nic nie wie o jej śmierci. A jeśli nawet... z pewnością w nią nie uwierzył. Słuchaj, wszystko mam przemyślane! To on nas do niej, a raczej do dziecka, zaprowadzi!
- Jeśli stąd wyjedziemy nie odnajdziemy dziecka - odparła ku memu zaskoczeniu Nika. - Ono jest już całkiem blisko. Bliżej niż ci się zdaje. Wyjazd będzie ucieczką. Już wcześniej próbowałam ci to powiedzieć.
- Nika, słońce, nie gniewaj się, ale czasem mam wrażenie, że sama przed czymś uciekasz. No dobrze, przyznaję. Mnie też się zdarza. Też stosuję różne uniki. Ale to temat na zupełnie inną rozmowę. Obawiam się, że podświadomie, tylko nie myśl, że cię o coś oskarżam, że... tak naprawdę nie chcesz tego dziecka znaleźć. I to rzutuje na efekty śledztwa. Czy nie masz czasem wrażenia, że my... po porostu korzystamy z okazji... aby... pozałatwiać jakieś swoje nierozwiązane problemy? Te wszystkie sny, intuicje, wymądrzanie się, psychologiczne interpretacje... Kurwa mać! Nika! Spójrzmy prawdzie w oczy! Fundujemy sobie kosztem dzieciaka autoterapię i jeszcze nam za to płacą!
- Nooo... teraz to już przeginasz? Zresztą... mów sobie co chcesz. To co robię jest najlepsze dla dziecka.
- Baba porwała dzieciaka i palnęła sobie w łeb! To by nawet pasowało, biorąc pod uwagę brednie, które pisała o wyrzutach sumienia. Nie mogła znieść myśli, że popełniła zbrodnię. To szczyt nieodpowiedzialności. Porwać dziecko, a potem się zabić, zostawiając je na łasce losu!
- To nieprawda. Dominika Sanders nie popełniła samobójstwa.
- Czemu więc napisali, że nie żyje?
- Ponieważ to... w pewien sposób... jest prawdą. Ale nie chodzi o śmierć w takim sensie jak ty ją pojmujesz. Chodzi raczej o to... że coś się skończyło. Wyczerpało. Wypełniło. Zamieniło w przeszłość. Umarło. Lecz jeszcze nie zmartwychwstało. Zostało zakopane w ziemi, lecz nie wykiełkowało. Dopiero pęcznieje. Wzbiera. Pomaleńku się rozchyla. Nie. Dopiero zacznie się rozchylać. Na razie zimuje. Kończy się pierwszy dzień. Drugiego dnia dowiemy się, gdzie jest dziecko. A trzeciego pojawi się kiełek.
- Nika, słonko, proszę... nie mogę już tego słuchać.
- A jeśli to nie był żaden artykuł tylko...
- Tylko co?
- Taki jakby utwór literacki, który przybrał formę artykułu. Baśń udająca literaturę faktu. No wiesz, chodzi o to, że to nie jest prawda tylko...
- Co?
- Tylko prawda, ale...
- Prawda, czyli prawda?
- No wiesz... prawda zapisana w formie fikcji. Historia, w której rzeczywiste wydarzenia splatają się z metaforami.
- Jakimi znowu metaforami?
- Na przykład samobójstwo to metafora odwrócenia się od świata. Chodzi o to, że ona zamknęła oczy i widzi już tylko siebie i właśnie dlatego nie może siebie zobaczyć.
- Nika, słońce, nie mieszaj mi w głowie, proszę! Sobie samej nie mieszaj. Właśnie teraz, kiedy wreszcie mamy trop.
- Ona żyje!
- Załóżmy, że to prawda. Żyje. Tym bardziej to podejrzane. Porwała dzieciaka i upozorowała samobójstwo, by uniknąć odpowiedzialności. Miała w tym, trzeba przyznać wprawę, biorąc pod uwagę praktykę w Teatrze Zbrodni. Te wszystkie skomplikowane inscenizacje, pozorowane zabójstwa, pozorowane pogrzeby. Może nawet zorganizowała własny pogrzeb i wystąpiła w roli jednego żałobników obserwując co się wokół dzieje. Tak! Nika, dzięki. Teraz mnie olśniło. Nie mam wątpliwości, że tak to właśnie się odbyło. Porwanie, a potem zainscenizowana śmierć! Piekielnie inteligentna i piekielnie zaburzona! To najgroźniejsze połączenie. Pamiętasz jej rzeźby... Już wtedy przyszło mi do głowy, że coś z nią jest nie tak.
- Może jest trochę... zaburzona, ale... nie skrzywdziłaby dziecka. Przynajmniej nie w tak jawny i świadomy sposób. Ona nie porwała tego dzieciaka. Wręcz przeciwnie.
- Tiaaa... ciekawe? Co może być przeciwieństwem porwania?
- Nie zrozumiesz tego, dopóki nie przestaniesz myśleć. Widzisz tylko to, co chcesz widzieć, tylko to, co ci pasuje. Spróbuj sobie przypomnieć, jaka była naprawdę. Kim była, gdy na sąsiednim podwórku bawiła się z Damianem.
I nagle przyszedł do mnie z przeszłości odrobinę zamglony wizerunek tamtej dziewczynki. Takie nie wiadomo co. Chudy dzieciak, z podrapanymi kolanami i fryzurą na chłopaka, delikatny i kanciasty zarazem. Zadziorny i nieśmiały. Z twarzą ułożoną w uśmiech i pełną wiary, że tak właśnie trzeba. Że trzeba się uśmiechać. I coś bardzo mocno ścisnęło mnie w sercu. Nie wiem co to było, ból czy wzruszenie?
- Nawet jeśli była najcudowniejszym, najbardziej niewinnym dzieckiem... to niestety... dziś nie ma to już żadnego znaczenia.
- Mam od niej wiadomość. Ona... próbowała mnie odnaleźć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz